Czysta wóda, plus kolorowe soczki W parku nie w klubach, zarwane nocki Trawa nie gruda, i zabójcze piątki Portfel nie gruby ale na dzisiaj wystarczy nam. Jest czwarta nad ranem my łoimy jaegerbomby Spalilem gibona swiat jest pogodny jak powsin Znowu nie odbieram telefonu przez to mam czterdziesci nowych wiadomosci Na instagramie jej lajkuje poscik sprzed dwudziestu tygodni Ale przypał, i tak skończyliśmy u mnie Ale nikt nie pytał Z chłopakami na miasto wychodzimy tłumnie Gramy na zero z tylu, byleby nie skończyć w trumnie Kolega polewa stock Kolega prosi o sok A Kolega chyba nie jest stad Skoro nie wie ze chlejemy bez popity On jest ujebany prochem, ale nie strzelniczym Ona mówi, włóż prosze, ale nie strzel niczym. (Ona mówi, włóż prosze, ale nie strzel niczym.) (CZYSTA, CZYSTA) Czysta wóda, plus kolorowe soczki W parku nie w klubach, zarwane nocki Trawa nie gruda, i zabójcze piątki Portfel nie gruby ale na dzisiaj wystarczy nam. Kiedy przychodzi piątek no to idę i nie wracam Jak impreza no to konkret, rano będę leczył kaca Podaje jej grama zawiniętego w bletkę Wraca do mnie sama, wiem ze nie ucieknie (uh) Najpierw dała głowe, potem rękę, a na koniec serce Mamy lepkie powieki od spalonych gibonów A na kaca będzie nam potrzebna paczka Ibupromu Jeśli stad wyjdziemy to nie mówiąc nikomu Ale wciąż tańczymy, nie idziemy do domu Z każdym piruetem coraz bardziej mnie owija wokół palca Kręcimy się nawzajem chociaż nie tańczymy walca Z nią czuje się jak gówniarz chociaż mentalność mam starca. Czysta wóda, plus kolorowe soczki W parku nie w klubach, zarwane nocki Trawa nie gruda, i zabójcze piątki Portfel nie gruby ale na dzisiaj wystarczy nam.