Nie ma ciągłości rozmowy Bo dzień jest bardzo nerwowy Słowa spadają z sufitu Nerwy siegają zenitu Nie ma sensu we frazie Ani umiaru w żadnym wyrazie Za to konteksty się wymykają I w siną dal podążają Jest dużo złych przymiotników I wykrzykników bez liku Co prężą się, podskakują W ogóle nie hamują I nie chcą robić wyjątku Dla poprzedniego wątku I wciąż łamią zasady Spójności i ogłady I nie chcą robić wyjątku Dla poprzedniego wątku I wciąż łamią zasady Spójności i ogłady Nie ma rozsądku w eterze Słowom już ja nie uwierzę Póki w twe oczy nie spojrzę I prawdy głębi nie dojrzę Nie ma sensu we frazie Ani umiaru w żadnym wyrazie Za to konteksty się wymykają I w siną dal podążają Jest dużo złych przymiotników I wykrzykników bez liku Co prężą się, podskakują W ogóle nie hamują I nie chcą robić wyjątku Dla poprzedniego wątku I wciąż łamią zasady Spójności i ogłady I nie chcą robić wyjątku Dla poprzedniego wątku I wciąż łamią zasady Spójności i ogłady