Z okruchów składamy swoje życie Ze wspomnień migawek zachłyśnięć Malujemy obrazy których nie było Pędzlem tuszujemy wątpliwości Przez szybę wyglądamy daleko przed siebie Aż za horyzont gdzie już nic nie widać Oprócz nas samych żałośnie nagich Odartych z blichtru i pozorów Deszcz obmywa nasze ciała nadaremnie Grube krople staczają się w dół Wir strumienia nie porywa cierpienia Nie ma nie ma wyzwolenia Zostajemy tacy sami nieporadni Zagubieni i zamknięci W szczelinach zranionych dusz Wśród odłamków odtrąconych serc