Nie chce już więcej życia na krawędzi Sprawdzać czy spadnę kiedy zrobię krok I jak daleko nie jest za daleko Koniec zabawy robię w tył zwrot Bo tam jest wolność i moja przestrzeń Czyste powietrze by naprawdę pięknie żyć I wcale święte nie znaczy nudne Do przodu będę biec ile mi starczy sił Sprawdź to bo ja nie chcę więcej Gnać byle prędzej Upadać niżej chcę być Ciebie bliżej Zawsze dostrzegać to na co patrzę Twoje ogniwo pod Twą perspektywą Wolność, ja materią żywą Mądrość Twa niech pokonują mą skłonność Bo ja mam dość, dość upadku Wybrałem Ciebie Koniec zdradliwego paktu Nie chce już więcej życia bez kolorów Tej gry pozorów brudnych szarych barw Żegnam krainę niewyraźnych kształtów Z powiewem wiatru kończy się mgła I oto wolność i moja przestrzeń Czyste powietrze by naprawdę pięknie żyć I wcale święte nie znaczy nudne Do przodu będę biec ile mi starczy sił Nikt tak jak Pan Bóg życia nie ubarwia Wskazuje w mroku drogę tak jak morska latarnia Trwoga mnie ogarnia i beznadziejne lęki Wtedy chłonę Boga tak jak mikrofon dźwięki A każde Jego słowo dotyka mego ducha Zwracam się do niego "Mów, bo sługa Twój słucha" On nigdy nie zawodzi na prośby odpowiada Wprost do mego ucha doskonałe rady wkłada Pan jest pasterzem moim ja w to wierzę I już niczego nie brakuje mi Zielone łąki i spokojne wody Dobroć i łaska do końca dni Bo tam wolność i moja przestrzeń Czyste powietrze by naprawdę pięknie żyć I wcale święte nie znaczy nudne Do przodu będę biec ile mi starczy sił /3x Bo tam jest wolność!