Piękno bezbronne rozbito o podłogę A skóra cienka jak papier Codzień nasiąkała słowem W wąskim gardle takich słów była sterta Lały się wartko strumieniem Od takich słów gardło pęka O wielu takich testamentach Chciało by się nie pamiętać W chwilach gdy bezradność dziecka Przywraca nam pamięć o lękach Ten charkot i twarze Widziane gdzieś w chmurze Ich dzioby tak proste i ostre Wybiły na stałe na duszy na murze Ziejące dziury po ospie Czy to ptaki są czy dzieci Ze zrujnowanych gniazd Chcą wzlecieć ponad domy złe Gdzie zamieszkał strach Odbity w lustrach oczu testament od lat Po ojcu dziedziczył ojciec może już ostatni raz Przemoc rodzi przemoc lęk agresja niemoc Ty wzlecisz ponad to i na przekór temu Dziura jak lej po bombie Dziura jak wyrwa w murze Brak miłości noszę w sobie Na przekór naturze Kpię z rozumu Który broni się i boi Wiem że wielu ran Czas nigdy nie zagoi Ja cię nauczę ja ci pokaże Zaraz zobaczysz gdy z tobą zatańczę To semantyczny horror znaczeń Gdy słowa zabawy rozumiesz inaczej W okaleczonej moralności Odkształcają się desygnaty A w konotacji słowa kochać Jest mur okno a w oknie kraty Wstydem najadły się dzieci jak ptaki O małych ściśniętych żołądkach Z walkmanem na uszach wydeptują szlaki Na śniegu na spokojnych łąkach Nocą nie widać tęczy siniaków Medale nierównej walki Gdy pamięć akordem przebija dźwięk Dociskają mocniej do uszu słuchawki Czy to ptaki są czy dzieci Ze zrujnowanych gniazd Chcą wzlecieć ponad domy złe Gdzie zamieszkał strach Odbity w lustrach oczu testament od lat Po ojcu dziedziczył ojciec może już ostatni raz Przemoc rodzi przemoc lęk agresja niemoc Ty wzlecisz ponad to i na przekór temu Przeszłość do dzisiaj Trzyma ryj przy ziemi Ja chcę wzlecieć ponad to Czego nie da się już zmienić Dziura jak wyrwa w murze Dziura jak lej po bombie Brak miłości Który noszę w sobię