Tato pij ten kielich z Bożej Woli Do ostatniej kropli sącz Miłość własna co jak szkło wypada z rąk Mamo spłucz ze zmęczonego gardła ten niesmak Na kolanach torsje trzęsą ciałem - amen whiskyś pełna Kod a ja mam ten kod Daliście mi go Ten kod od was w prezencie W tłumionych wspomnieniach rozlane jak farba Obrazy Picassa przypominają dom Nie po to układam wszystko na miejsca Żebyś dotykał czego bym nie chciał Symetria jest mi potrzebna do szczęścia DDA DDA DDA DDA Tato już dorosłem i pojednałem się z losem Tyle miłości przynoszę że aż wypada mi z rąk Mamo mam tyle słów na pociechę Chciałbym wlać nadzieję w serce Napełnić cię nią Kod a ja mam ten kod Daliście mi go Ten kod od was w prezencie Per aspera ad astra W trudnościach wzrastam Nowymi farbami Swój namaluję dom Widzę cię ty doskonała proporcjo Kiedy się ukrywasz czuję się obco A dysproporcja rozwala żyroskop Mój genetyczny kod DDA Mój genetyczny kod DDA Mój genetyczny kod DDA Mój genetyczny kod DDA Mój genetyczny kod DDA Mój genetyczny kod DDA Mój genetyczny kod DDA Mój genetyczny kod DDA DDA DDA DDA DDAaaaa